It’s time to change Banana Republic for Cocaine Republic
Ekwador, Ekwador i po Ekwadorze. Oprócz setki rodzajów bananów, całkiem wysokiego poziomu życia, zwichrowanej polityki i ekonomii (te cholerne dolary!) i bezpieczeństwa, oferuje kilka naprawadę ciekawych miejsc. W gratisie dostajemy ceny z kosmosu dlatego o tych miejscach mogłem tylko posłuchać :( Ale to co najpiękniejsze i najważniejsze było za darmo – spotkania cudownych ludzi! Oprócz dwóch kamyków (z Quilotoa i Ibarry) jak niedoświadczony przemytnik wywożę stąd dużą dozę motywacji i inspiracji, które mi podarowali. Niedoświadczony, bo mój szeroki jak banan uśmiech zdradza na kilometr, że przeżyłem tutaj caą masę pozytywnych chwil. No i to tutaj przeskoczyłem spowrotem na północą półkulę! Równik, ta magiczna linia, która dzieli świat to obowiązkowy punkt programu :)
Czas zamienić Republikę Bananową na Republikę Kokainową. Czas wgryźć się w prywatne państwo Pablo Escobara. Czas na podsypaną białym proszkiem Kolumbie!