Polska

Granice polskości (Pieszo wokół Polski 2022)

By on 5 lipca 2022
Pieszo wokół Polski 2022
Dzień wędrówki: 27
Pokonany dystans: 681 km
Odcinek: Białystok – Grabarka

Tak właściwie ciężko dzisiaj powiedzieć, skąd te piękne zdobienia. Kraina Otwartych Okiennic na Podlasiu – poza okiennicami – słynie z ręcznie rzeźbionych nadokienników, podokienników i narożników domów. Na nich głównie motywy roślinne i ptasie. U Moniki i Pawła są zaś… kangury. To dlatego, że zanim osiedli w Siedlisko Soce, gdzie właśnie gościmy, kilka lat spędzili w Australii. Ich dom, stylizowany na typowe budynki w okolicy, jest z rocznika 2015.

Dokładnie sto lat wcześniej tutejsze wsie zostały zniszczone. W 1915 roku, w czasie I Wojny Światowej, przetaczał się tędy front. Tutejszą ludność ewakuowano w głąb Rosji. Kiedy bieżeńcy – jak ich z rosyjska nazywano – wrócili, zastali swoje wsie praktycznie zrównane z ziemią. Nowe, odbudowane domy powstały już z tymi zdobieniami. – Tutejsi historycy spierają się, czy ten styl przywieźli ze sobą z Rosji, czy może istniał tutaj już wcześniej – mówi nam Paweł. Kraina Otwartych Okiennic to termin, którym określa się z reguły trzy wsie: Soce, Puchły i Trześciankę, ale budynki w innych okolicznych wsiach są tak samo piękne. Ich mieszkańcy jednak nie żałują, że nie są tak popularne turystycznie jak „trójwieś”. – Tam nad głową siedzi konserwator, nic nie można w domu zrobić bez jego zgody – wzdycha z ulgą pszczelarz jadący do uli na skuterze.

Przechodzimy przez świat, gdzie bajecznie kolorowe cerkwie stoją ściana w ścianę ze strzelistymi kościołami i porzuconymi synagogami. Na wejściu do wsi Milejczyce wita nas tablica informująca o tutejszych atrakcjach, a na niej trzy miejsca: cerkiew, kościół, synagoga. Jakże znamienna dla tych okolic. Na rozstajach dróg witają nas krzyże katolickie ramię w ramię z tymi prawosławnymi. – Wolne mamy na wszystkie święta, te katolickie i te prawosławne. Jednego razu koleżanka mówi, czy nie dałoby się tego wszystkiego terminowo złączyć. A ja jej na to, że po co, że mniej wolnego by było – śmieje się Justyna, która spontanicznie zaprasza nas do siebie na kawę, kiedy przechodzimy przez jej wieś. Mnogość świąt ma jednak swoje minusy – Mąż pyta mnie, czy można wyjść pracować, czy wypada. A ja mu na to, że nie, bo dziś święto katolickie. „A dzisiaj można?” – pyta. „Nie, bo dziś prawosławne”. Mąż śmieje się, że sierpień minie, a on nic nie porobi.

Justyna pracuje w tutejszej bibliotece i mówi, że praca w instytucji kultury też nie jest łatwa. – Wielkanoc prawosławna potrafi być przesunięta o kilka tygodni względem katolickiej. Wielki Post katolików się kończy, ale jeszcze imprez nie można robić, bo prawosławni. Kalendarz wydarzeń kulturalnych musi zaakceptować tutaj ksiądz z batiuszką – mówi. Jeszcze trudniej jest w Kruszynianach i Bohonikach, bo tam dochodzą jeszcze Tatarzy i ich święta muzułmańskie. No a kiedyś trzeba było jeszcze doliczyć Żydów.

Przez te 100 kilometrów, od Białegostoku, idzie z nami Szymon, który żeby się z nami przejść, przyjechał aż z Raciborza. Nasz wspólny marsz, dość symbolicznie, kończymy nie gdzie indziej jak na Grabarce, w najważniejszym sanktuarium prawosławia w Polsce. Niewielkie wzniesienie zasłane pokutniczymi krzyżami rozbrzmiewa staro-cerkiewno-słowiańską pieśnią. Śpiew odbija się od drzew. Stoimy zauroczeni. Ta podróż wzdłuż granic Polski jest ważniejsza niż nam się wydawało, inna niż ta przez Ameryki. Bo stawia pytanie o nas samych, o naszą tożsamość. O to, co to znaczy być Polakiem. I jakie są tej polskości granice.

Pieszo wokół Polski 2022
Dzień wędrówki: 34
Pokonany dystans: 861 km
Odcinek: Mielnik – Chełm

Za Bugiem toniemy w rozlewających się łąkach i polach falującej pszenicy, które zastąpiły podlaskie lasy. Niczym astronauci na Księżycu każdym krokiem wzbijamy tumany pyłu, w którym jak w panierce obtaczamy się gotowi smażyć się na poboczu lubelskich już dróg. Temperatura, która w cieniu wynosi słupki rtęci do 35 kresek, asfalt zamienia w pływającą masę. To, że my kleimy się do jezdni, to jedno. Ale co motywuje Radka, który jechał 7 godzin z Tczewa, żeby przejść się z nami w tym skwarze również 7 godzin i tyle samo wracać do siebie? Radku, oklaski na stojąco!

Na chwilę przed slajdowiskiem w Animusz Białej Podlaskiej szukamy ochłody pod prysznicem na basenie miejskim. – Tak szybko? Tak, żeby się tylko schłodzić? – wywołujemy zdziwienie kasjerki wychodząc po 10 minutach. Aż dziw, że Jezioro Białe nie wyparowuje, kiedy rozgrzani wskakujemy w jego opętańczo mokre tonie. Zaraz potem toniemy w bajecznie słodkim turystycznym kiczu zalewającym jego brzegi. To, czemu to miejsce zdobyło miano Mielna Wschodu albo Ibizy Lubelszczyzny, pomaga nam zrozumieć Kasia, animatorka i menagerka w ośrodku Niebieskie Migdały, w którym dzięki jej pomocy możemy zostać jedną noc.

Nad jezioro docieramy bocznymi dróżkami, z dala od przygranicznej Nadbużanki. Przygraniczny pas, a z nią droga 816, zgodnie z obostrzeniami wciąż jest dla nas niedostępna. Chociaż innego zdania są właścicielka agroturystyki („Przyjeżdżajcie Panie! Tutaj klientów nie ma!”), urzędniczka z gminy („Kontrole są sporadycznie. Najwyżej rzucicie wiązankę policjantom, że do rodziny”), a nawet wyraźnie zmęczony dyżurny na komendzie policji („Spokojnie wejdziecie. To już ostatnie dni tego szaleństwa. Poznawajcie uroki okolicy”). Mimo wszystko przygraniczną Włodawę oglądamy daleko zza rozpalonych słońcem pól. Równie szerokim łukiem omijamy obserwujących nas pograniczników i policjantów.

W sobiborskie lasy wchodzimy w towarzystwie 19 osób z PTTK Oddział w Kozienicach z mamą Oli na czele. Specjalnie przyjechali, aby przejść się z nami jeden dzień, który znowu prowadzi nas w niełatwe ostępy wojennej historii. Obóz zagłady w Sobiborze powinien być przykładem, jak opowiadać o historii zagłady tysięcy ludzi, nie zapominając o tym, że za każdą cyfrą stoi człowiek.

Kiedy zza lasów wyłania się Chełm jeszcze nie wiemy, że historie, które znajdziemy pod jego ulicami, sprawią, że będzie on dla nas najciekawszym dotąd miastem na trasie. Ale o tym w następnym poście.

 

TAGS
RELATED POSTS

SOCIAL COMMENT

LEAVE A COMMENT