Przez wino, gwiazdy i pustynie. Cz.1
Z Santiago wystrzeliłem jak z procy. No prawie, bo w autobusie który wywoził mnie na wylotówkę przytrzasnęły mnie drzwi i nie mogłem wysiąść na tym przystanku, na którym chciałem…
Z Santiago wystrzeliłem jak z procy. No prawie, bo w autobusie który wywoził mnie na wylotówkę przytrzasnęły mnie drzwi i nie mogłem wysiąść na tym przystanku, na którym chciałem…
Z Puerto Montt niesiony falą mieszczuchów łaknących odrobiny przyrody dopłynąłem do Puerto Varas, nad podobno znanym, lubianym i ładnym jeziorem. Może i takie jest, ale chmury gęste, jak w…
Moja przygoda z wyspą Wielkich Głów skończyła się prawie tak szybko jak się zaczęła, bo… zaspałem! W końcu zrozumiałem rodziców Kevina, bo wypadając z domu na samolot zapomniałbym nie…
Z La Junta nie jest tak łatwo wyjechać, ale w końcu po usmażeniu czterech liter przez cały dzień na asfalcie ruszam z inżynierem budownictwa, a potem parką z Włoch….
Jestem tu blisko 7 miesięcy, a do tylko umownych linii na mapach, które dzielą ten południowo Amerykański stół na kraje, nadal nie mogę się przyzwyczaić. Granica chilijsko-argentyńska jest tylko…