1
1
1
1
2
Chile

Ze wsi do stolicy autostopowym pługiem

By on 30 marca 2017

Z Puerto Montt niesiony falą mieszczuchów łaknących odrobiny przyrody dopłynąłem do Puerto Varas, nad podobno znanym, lubianym i ładnym jeziorem. Może i takie jest, ale chmury gęste, jak w randce w ciemno, nieprzerwanie mnie od tego widoku odgradzały. Czekałem i czekałem na Jacka Cygana, który mógłby tę kurtynę unieść. Ale zamiast niego, po 3 nocach biwakowania na trawniku na przeciwko najdroższego hotelu w mieście, pojawiła się policja z prośbą żebyśmy z innymi backpackerami nie rozpalali ognia, bo dym dosłownie rzuca się w oczy. Więc czekałem i czekałem, ale Czasu nie marnowałem, bo poznałem ulicznych grajków, trupę teatralną i … meksykańskich mariachi! W końcu rzuciłem rękawice i bez widoku wulkanu ruszyłem w drogę.

IMG_20170221_115715

IMG_20170222_130350

Skrzyżowanie… kabli

IMG_20170222_130438

IMG_20170222_135751

Brazylijczycy. Pokonujemy prawie identyczną trasę przy czym oni swoimi czterema kółkami do Kanady dobiją w pod koniec tego roku 🙂

Na wylotówce poznaje trójkę kumpli grających na instrumentach wszelakich, którzy częstują piwem i paleniem. Przebijamy piątkę i rozdzielamy się myśląc, że już nigdy się nie spotkamy. Gdzie tam! Nasza droga przecięła się kilka minut później, bo białym vanem śmigał Patricio, który zbierał absolutnie wszystkich autostopowiczów, więc zebrał i mnie i ich. Zahaczyliśmy o lokalny browar i van zamienił się w dyskotekę na kółkach 🙂

IMG_20170223_142745

IMG_20170223_160247

IMG_20170223_171850_1

Żegnamy się chociaż chyba wszyscy czuliśmy, że zebrać jeszcze raz taką ekipę w jednym vanie będzie ciężko. Obiecujemy, że spotkamy się w Santiago (co potem niestety nie wypaliło), a ja powoli jadę na północ. Przejeżdżam tylko 50km, ale w miniaturowym Los Lagos nadziewam się na ścianę muzyki i zapachu pieczeni. Okazało się, że trafiłem na 3 dniowe urodziny miasta 😀 Poznaje lokalną gawiedź, z którą bawię całą noc, a potem inną grupkę, która zaprasza mnie na rybę z paleniska. Szalona noc 😀 Tym razem rozbijamy się w głównym parku miasta. Rano zabiera mnie inny zwariowany  vanowicz, który prawie jak pługiem ściąga wszystkich wyciągających kciuk. Miałem nadzieję na powtórkę z rozrywki, ale dziwaczni to byli autostopowicze i nikt ze sobą słowa nie zamienił. Piątka na rozjeździe dróg i tne dalej – a to z policjantem, a to z uber wierzącym kierowcą ciężarówki. Kolejną noc spędziłem pod drzewem na ślimaku autostrady. Niby autostrada a są przystanki autobusowe, samochody tną grubo ponad 100km’h a ludzie jeżdżą po niej też rowerami. Mój mały obóz w tym ulicznym cyrku chyba nie rzucał się w oczy.  Nie wiem dlaczego, ale obudziłem się z całym mrowiskiem w środku namiotu! Najgorsze, że nie ściągnąłem od nich komornego…

IMG_20170223_214758

IMG_20170223_221825

IMG_20170223_224200

IMG_20170224_012852

IMG_20170224_172808

IMG_20170224_201002

Dochodzę do wniosku, że najlepszymi kierowcami są Ci uberwierzący. Oprócz tego, że szyby zaklejone mają gigantycznymi naklejkami Świętych to zatrzymują się dla każdego. Bo serce, wiara czy cosik podpowiada im że tak trzeba. 

Ze śpiewem na ustach dojeżdżam do centrum Chillan, gdzie miałem się spotkać z Mauricio, którego poznałem podczas pamiętnego biwaku w La Junta. I tak jakoś wyszło, że spędziłem tam 3 dni. Zupełny chill. Rozdanie oscarów w śnieżącym telewizorze, tanie piwo i wypady do centrum miasta. (Wiecie, że w prawie każdym chilijskim barze w większym mieście jest “hasz komora”? Magiczne pomieszczenie z przyćmionym światłem i wentylacją, gdzie kupić można absolutnie każdy narkotyk? Najtrudniejsze tylko znaleźc to pomieszczenie bo nie każdy może tam wejść. Ale kiedy już się wejdzie człowiek wylatuje z niego jak Muminki na chmurze 🙂 )

IMG_20170225_104545

IMG_20170225_112325

Kościół-wagina

IMG_20170225_182524

IMG_20170225_215959

Mauricio ze swoim ojcem i dziewczyną. Ojciec kiedy dowiedział się, że nigdy nie piłem miejscowych trunków jak Siara w Kilerze wyciągnął telefon, powiedział dwa słowa, a stoł aż ugiął się od butelek. po chilijskiej gościnności boli głowa…

IMG_20170227_173054

IMG_20170227_215452

IMG_20170227_222453

Ojciec Mauricio przez ponad 20 pracował jako policjant. I jako jeden z pierwszych ludzi z zewnątrz odwiedził tzw. “Kolonie Dignidad”. W jego domu widziałem oryginalne dokumenty związane z tym miejscem. A kolonia ta, to istne piekło na ziemi. Założone przez Paula Schafera byłego Naziste, psychopate i pederaste, faceta uwazajacego się za wysłannika Boga. Prowadzone jako zakon, a w rzeczywistości oboz koncentracyjny w Chile! W okresie rządów Pinocheta torturowano tam opozycję, a produkowaną tutaj broń testowano na przeciwnikach reżimu. Musiałem to zobaczyć! Dzisiaj to ekskluzywny ośrodek wypoczynkowy, hotel i restauracja, ale ludzie wciąż pamiętają Schafera. Spotkałem człowieka, jeżdżącego na ponad 100 letnim wózki inwalidzkim (!), który urodził się w tym okropnym miejscu. Historie które mi opowiadał jeżyły włosy! Aż dziw że ktoś może chcieć urządzać tutaj wesela. Warto poznać historię tego miejsca. Poczytajcie o tym miejscu na Wikipedii albo zobaczcie, może i nie najlepszy, ale dobrze oddający realia film „Colonia”.

IMG_20170228_153048

Do wioski wjechałem na pace…

IMG_20170228_154710

… największego pickupa jakim jechałem w życiu! Wdrapywałem się jak na ciężarówkę! Brama wjazdowa pamiętająca jeszcze Schafera  gdyby nie chciała się otworzyć nie byłaby dla nas żadnym problemem. A była taka możliwość bo stara niemka przy szlabanie miętoliła nas pytaniami 10 minut zanim nas puściła.

IMG_20170228_154945

IMG_20170228_155139

IMG_20170228_155346

IMG_20170228_162019

IMG_20170228_160902

IMG_20170228_161320

IMG_20170228_161429

Sala spotkań w której Schafer miętolił swoim wyznawcom mózgi. Teraz restauracja. Smacznego!

IMG_20170228_171450

Ostatecznie z producentem drewnianych kostek-skarbonek (sic!) wpadam do mieściny Talka. Szukając noclegu rozbijam się w przypadkowo znalezionym pustostanie. Tu robię zwrot na granice gdzie chciałem zobaczyć sławny odwrócony wodospad. Planowałem szybki wypad w bok, a ostatecznie stoparenaście kilometrów zrobiłem… 8 samochodami! Spotkałem też miłe przeszkadzajki, w postaci rodziny która, kiedy szedłem wesoło poboczem, zaczęła do mnie wołać z przydrożnego sklepiku ala środkowy Paragwaj. Zaprosili na obiad, a śmiechom i dyskusjom nie było końca.

IMG_20170301_120702

Znajoma marka…IMG_20170301_130220

Zachodzę w głowę jak to jest możliwe że wszystki eciężarówki tutaj ładunek zabezpieczony mają tylko starymi taśmami. Ile ja już porozwalanych na pobocach skrzynek widziałem…IMG_20170301_142603

Jadę dalej, przecież w 8 godzin zrobiłem dopiero połowę trasy! Na drodze już tylko garstka samochodów z okolicznych kopalni, bo granica zamykana w nocy praktycznie ucina cały ruch. Zdesperowany zarzucam plecak i idę. A łatwo nie jest, bo serpentyny iście górskie. W końcu ktoś mnie zabiera, ktoś inny podrzuca parę metrów, ale litry potu na tych podejściach z siebie wylałem.  W końcu jest – odwrócony wodospad. Nazwa adekwatna – wiatr w tym miejscu jest tak przeraźliwie silny, że cofa prawie całą spadająca wodę na górę! Spotykam tam zakręconą jak ruski termos trójkę przyjaciół 50+ zwiedzających Chile. Śmigali dwuosobowym dostawczakiem dlatego jedna osoba zawsze siedziała w zamkniętej pace, a od tego momentu w pace siedziałem też i ja. Jechałem jak ze swoimi dziadkami dlatego jedzenia mi nie brakowało, a nawet wcisneli mi parę groszy do kieszeni! Razem dobijamy do zamkniętej granicy. Wszystkie sygnały na ziemi i niebie wskazywały, że nadciąga GIGANTYCZNA nawałnica, a moje towarzystwo chciało nocować w polu. To ciekawa metoda samobójstwa pomyślałem, ale że miałem trochę więcej do przeżycia niż oni, dlatego rozstaliśmy się pod szlabanem. Pytam pograniczników czy mogę gdzieś tu się przespać. Oczywiście że nie! Ostatnia nadzieja leżała w malutkim barze który stał obok. Bar umieszczony był w kontenerze więc prawdopodobny potop powinien wytrzymać. Omijam w biegu pierwsze krople deszczu i wpadam do środka. Tam poznaje właściciela XXX, i przeuroczą kelnerkę Lunę. Wspólnie ugościli nie tylko jedzeniem ale i opowieściami o niezwykłej lagunie w pasie ziemi niczyjej. Miałem okazję wrócić z właścicielem do miasta ale w głowei zaświtała szybka decyzja – zostaje i śpie w kontenerobarze! Nie wiem co się tam działo na zewnątrz w nocy, ale od środka brzmiało jak koniec świata. Rano wróciła moja wesoła ekipa 50+, która też chciała zobaczyć zatokę Maula. No i pojechaliśmy. I tak się rozpędziliśmy, że prawie wylądowaliśmy w areszcie ale to przeczytać można TUTAJ.

IMG_20170301_182647

IMG_20170301_192307

IMG_20170301_205053

Piękna i Bestia z rozwianym włosem

IMG_20170302_105750

Arka może nie Noego, ale Oskara. I mój ratunek.

IMG_20170302_142403

IMG_20170302_142926

IMG_20170302_150430

IMG_20170302_163945

Wracamy z tarczą. Zbieram graty od Luny i z moimi starzikami doturlałem się prawie do Talki. Noc w znajomyn pustostanie i już pod pełnymi żaglami cisne do stolicy, do której wjeżdżam z upalonym po uszy kierowcą ciężarówki. Ostatecznie podarował mi nie tylko gigantyczne chmury ale i trochę pieniędzy na busa! Santiago zapowiadało się dobrze!

Tylko się zapowiadało, bo nocleg który obiecali mi spotkani w drodze inni backpackerzy nie wypalił. Zostałem na lodzie! Dlatego pierwszą noc spędziłem rozbity pod płotem miejskiego parku, ale już następnego dnia znalazłem na CouchSurfingu genialnego Pato, który nie dość, że miał dom w centrum, to… z prywatnym basenem 🙂 Dobra baza wypadowa, a w mieście jest co zwiedzać. Duża ilość galerii sztuki i muzeów z dobrymi zbiorami (załapałem się na ostatni dzień wystawy Picassa, ale z zobaczyłem jedynie giiiiiiigantyczne do niej kolejki). BARDZO dobre uliczne teatry i murale. Całkiem spora ilość terenów zielonych i czarnoskórych mieszkańców Senegalu i Keni. Skąd oni tam? Zagadka. Architektura? Raczej nic specjalnego, chociaż miasto zrobiło na mnie całkiem przyjemne uczucie. Sporo ulicznych sprzedawców handlujących absolutnie wszystko chociaż najważniejsze było uliczne jedzenie. Domowe ciasta sprzedawane z kartonu, pieczone ziemniaki sprzedawane z wózków dla dzieci, pieczone mięso i świeżo wyciskane soki z wózków sklepowych. Był facet grający w trzy karty na głównej ulicy banków i urzędów. Byli uliczni kuglarze grający całą noc. Byli tarociści rozstawieni pod jednym z banków, u których można było zasięgnąć rady co zrobić z pieniędzmi. No i było terremoto. Legendarny drink z Santiago. Młode białe wino, kieliszek pisco i potężna gałka lodów ananasowych 🙂 podobno po jednym potrafi się zatrząść ziemia. Ja nic nie poczułem, ale poznałem połowę baru m.in. legendarnego (podobno) wykonawcę piosenek country. Ostatecznie zamknęliśmy bar ze śpiewem na ustach 🙂

IMG_20170305_005028

Host w roli cooka i jego przyjaciele, którzy uratowali mi skórę…

IMG_20170304_195132

… i ugościli kieliszkiem wina i prywatnym basenem.

IMG_20170304_150225

IMG_20170305_101357

IMG_20170305_112513

Rzeka w centrum mówili wiele o jakości wody w stolicy

IMG_20170305_121508

IMG_20170305_122454

Polski ślad. Kulczewski zaprojektował kilka budynków w mieście. Sęk w tym, ze facet pałał ewidentną miłością do średniowiecza, dlatego wszystkie przypominają zamki.

IMG_20170305_123050

IMG_20170305_131558

IMG_20170305_135936

IMG_20170305_140954

IMG_20170305_155233

IMG_20170305_164056

IMG_20170305_173101

Sok z granatów? Proszę bardzo!

IMG_20170305_200117

IMG_20170305_174156

Hot-dog z awokado. Specjalność Santiago. Po smaku mogę powiedzieć że dobrze że tylko Santiago.

IMG_20170305_203404

IMG_20170305_205330

Ta trupa grała przez całą noc.

IMG_20170306_172858

Terremoto

IMG_20170306_181028

IMG_20170306_183852

Podobno znany i lubiany wykonawca country. Nigdy nie zdejmuje kapelusza bo pod nim ma gigantyczną łysinę.

IMG_20170306_225432

Zupełnie nieznani ale polubiłem ich bardziej niż piosenkarza 🙂

Wdrapalem się na San Cristobal, jedno z najwyższych wzgórz, z którego widać całe Santo (Wziąłem ze sobą dwa pifka, drałując szybciutko aby wypić je zimne, dobijam do szczytu, a tam… gra chór anielski! Nie wiedziałem że na górze jest sanktuarium! No ale jak już wniosłem te piwa to nie będę ich znosił 🙂 ). I jakie ono jest patrząc z góry? Szare, bure, monochromatyczne. I ekstremalnie zasmogowane. Przypomina miasto Meksyk, bo otoczone jest łańcuszkiem gór, które skutecznie kumulują spaliny. 20 lat temu jedna mądra tutejsza głowa zaproponowała, aby zrobić dziurę w górach i wpuścić powietrze (!). Nie lepiej ograniczyć spaliny? Urzędnicy chyba tak nie uważają, bo metro w godzinach szczytu jest droższe niż normalnie. Nie powinno być odwrotnie?! Gdybym miał ocenić tę stolicę powiedziałbym że jest lepsza niż Asucncion i Montevideo, ale gorsze od Buenos Aires.

IMG_20170306_132157

„Uważaj to nie chmury! To… nie, to nie Pałac Kultury. To smog!

IMG_20170306_143042

Mote con Huesillos. Bardzo charakterystyczny dla Chile napój. Na dnie ziarna zbóż, płyn to sok z brzoswiń + cała brzoskwinia z puszki lub z pestką. Mocno odświeżające!

IMG_20170306_160028

Widzę świerzo wyciskane soki w jakimś lokalu. „Jakie macie smaki?” pytam. facet pokazuje tablice a mi szczęka wpada prawie do sokowirówki

IMG_20170306_165011

IMG_20170305_200542

Legalni/nielegalnie sprzedawcy na ulicach. NIe mają pozwolenia dlatego kiedy zbliża się policja w 3 sekundy zawijają cały majdan w koce na których to wszystko leży i znikają w tłumie. Kiedy policjant znika w tym samym tłumie sprzedawcy w ciągu kolejnych 3 sekund rozkładają swoje stragany. Fajnie to wygląda kiedy ogląda się z boku.

IMG_20170305_133537

W noc poprzedzającą wylot na Wyspę Wielkanocną przerzuciłem się do drugiego hosta. A że był tam też inny couchsurfer, więc we trójkę zamiast na jedno piwo wyskoczyliśmy na kilka i prawie zaspałem na samolot! A opis skomercjalizowanej Wyspy Wielkanocnej TUTAJ 🙂

Po powrocie do stolYcy spotkałem się z Kingą, moją znajomą z Polski, która przyleciała do Ameryki Południowej ze swoim przyjecielem na wakacje. Fajnie było się spotkać i w końcu porozmawiać po Polsku (i zjeść polskie pierniczki!). Spokałem też dziewczynę którą poznałem w Buenos Aires. Ogarnęła mi nocleg w mieszkaniu swoich znajomych, u których pomieszkiwała. A znajomi Ci umysły mają jak brzytwy! Dobry wieczór spędzony na wspólnym ubijaniu zombiaków w jednej z gier 🙂 Ale w końcu trzeba było ruszyć w drogę i postawić pierwsze kroki na Drodze Gwiazd! Kierunek Atacama!

17359316_10208732080644739_2020495272660750138_o

IMG_20170321_163423

IMG_20170321_220434

Nauka języka polskiego… w kuchni 😀

IMG_20170321_222609

TAGS
RELATED POSTS

SOCIAL COMMENT

LEAVE A COMMENT