Argentyna

Ushuaia! Koniec Świata!

By on 17 stycznia 2017

Jak to się wszystko zaczeło? Dawno dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za krajową siódemką, a dokładnie w 1520 roku, na pełnych żaglach Magellan przepływał wokół wysp na południu Ameryki Południowej. Nad największą z nich zobaczył ognistą łunę, więc nazwał ją Ziemią Ognistą. W rzeczywistości to nie ziemia płonęła, a ogniska indian, którzy grzali się i suszyli upolowane skóry.

497 lat później na tę samą ziemie, na metalowym galeonie SCANIA przypłynąłem ja. Z tą różnicą że po asflatowej rzece i chociaż wiatr był równie silny to nasze żagle wypełniały opary ropy. Pod osłoną nocy przetaczamy się przez rogatki Ushuai i od razu wjeżdżamy na imprezę znajomych od Bruna. Mięso, muza, napitki, największy gril w domu jaki widziałem (rodem z Króla Artura) i świt który pokazał to co zaraz obok ludzi w Ushuai jest najpiękniejsze – krajobrazy.

IMG_20170106_002435

IMG_20170106_012251

IMG_20170106_050442

IMG_20170109_070429

IMG_20170109_065510

IMG_20170109_061038

IMG_20170109_071735

IMG_20170112_143228

IMG_20170106_135131

Ushuaia (co w lokalnym języku Indian Yámana znaczy zatoka u krańca) leży nad zatoką na końcu Kordyliery Patagońskiej co sprawia że:

– myjesz rano naczynia i oglądasz ośnieżone góry

– w południe idziesz przejść się wzdłuż portu który wgryza się w miasto

– wieczorem nie uciekasz przed wiatrem i zimnem, bo o ile na całej Ziemi Ognistej wiatr wieje niesamowity to w Ushuai dzięki ułożeniu gór jakby przycicha. Ale i tak temperatury nie zachęcają – jest lato, a na termometrze 5stopni ale dzięki wyższej wilgotności zimno jest bardziej dotkliwe. Chroniąc sie przed wiatrem kolejne trzy noce przespałem w znalezionej w centrum ruince. Każdy ma taki hotel na jaki go stać. A mnie stać na hotel tysiąca gwiazd (bo ta ruina nie miała dachu).

IMG_20170108_102750

Niestety powalają nie tylko widoki, ale i ceny, które są średnio wyższe o 10-15% od tych na kontynencie. Powody są dwa. Na tym pustkowiu oprócz owiec nie da się niczego chodować więc wszystko przywozi się z północy, a drugi powód to zatrzęsienie turystów, którzy tu przyjeżdżają. Na motorach, w samochodach, w autobusach, na łodziach, a nawet samolotami (codzinnie z międzynarodowego portu lotniczego w Ushuai odlatuje kilka bezpośrednich lotów do Buenos Aires). I o ile widok lądujących i startujących samolotów pośród górskich szczytów robi piorunujące wrażenie, możliwość pogadania z przedstawicielami bodaj wszystkich nacji też, to widok tutejszych cen mocno mrozi. Cen wydaje się sztucznie zawyżonych, bo rząd aby zachęcić ludzi do osiedlania się na tym, bądź co bądź, niegościnnym i odludnym końcu świata, zlikwidował tutaj VAT!

Atrakcji tutaj co nie miara, ale wejściówki nie na miarę Polaka cebulaka. Park Narodowy – 210 pesos. Historyczny karcer – 300 pesos. Najtańsze rejsy katamaranem wokół wysepek czy łodzią na podziwianie wielorybów i ptaków zaczynają się od 500-600 pesos. Dlatego ja bojąc się wylądowania na budżetowej mieliźnie zatrzymałem się na tych najprostszych atrakcjach – darmowemu wejściu na lodowiec, z którego roztaczał sie podniebny widok na całą zatokę (zdziwiony wzrok innych wspinaczy kiedy w biegu mijałem ich z moim 18kg domem na plecach udowodnił że jeszcze mam formę 🙂 ), kartonie wina na nabrzeżu obserwując jak wpływają i wypływają kontenerowce i inne łajby pod flagami wszystkich krajów świata, i rozmowach z lokalsami.

IMG_20170107_165337

IMG_20170107_193008

IMG_20170107_173735

IMG_20170107_174019

IMG_20170107_185304

Ze szczytu tego lodowca zobaczyłem jeszcze dalej na południe położone miasteczka. Argentyńczycy twierdzą, że Ushuaia to najdalej na południe wysunięte miasto świata. Chilijczycy mają inne zdanie, bo kilkanaście kilometrów poniżej Ushuai znajduje się Puerto Williams, mała chilijska osada w której mieszka 2000 mieszkańców, a poniżej niej malutka 100 osobowa wioska Puerto Toro. Jak mam dotrzeć na południe to na południe, ale ceny dopłynięcia do tych miejsc (200-400$) zmroziły krew. Pomyślałem, że co się będe rozdrabniał, jak kochać to księżniczki, jak kraść to miliony, jak jechać na południe to na te prawdziwe. ANTARKTYKA! To z Ushuai wypływa 90% wypraw na ten kontynent. Jest nawet opcja dolecenia tam samolotem! Więc chodze po kolejnych biurach podróży i pytam ile kosztuje bilet dla włóczęgów z miejscem stojącym w toalecie. W promocji od 4500$ do 12000$ za 10 dniowy rejs z biologami!!!!! Widziałem 4 osobową rodzinę, która tam płynęła i zachodziłem w głowę skąd oni mają 40000$ 🙁 Ale co się dziwić, kiedy patrzyłem jakie ubrania i plecaki dewizowi turyści w Ushuai mają to pewnie całe wyposażnie mojego domu tyle nie kosztuje…IMG_20170109_224231

Ledwo stoi, ale stoi podparte o skrzynkopodobną konstrukcję 🙂
IMG_20170109_213906

Kiedy rozładował Ci się telefon, a masz na nim jedyne mapy, z pomocą zawsze mogą przyjechać ciężarówki 🙂

IMG_20170109_214252

Jako zatwardziały fan nie mogłem odpuścić, dlatego wyścig Paryż Dakar oglądałem tak 😀

Ale czy ja dobrze usłyszałem, że to rejs z biologami?! Wiec dawaj do portu, pytam ludzi który statek płynie na południe. Do samego portu bez biletu wejść nie można ale biolodzy jak każde wilki morskie i oni muszą spływać z łajb na wybrzeże do okolicznych tawern. W jednej z nich łapie kapitana i zaczynam bajdurzyć. Że stopem, że z Polszy, że u nas to polarne misie na ulicach i krę na śniadanie jemy, że kamienie wozę, że nie, nie jestem szalony itd. Już był prawie przekonany, widziałem błysk w oku (nie wiem czy błysk zrozumienia czy wypitego kieliszka), ale napatoczył sie drugi kapitan, wielki jak góra lodowa, i cały misterny plan poszedł na dno jak Titanic. Ale obiecałem sobie, że uzbieram i kiedyś tam popłynę! Choćby kajakiem 😉 Kamień z Antarktyki, wyobrażacie to sobie? 😀

statki

Dwa statki które płyną na Antarktyke. Niebieski dla turystów, czerwony dla biologów. Bilet na niebieski – 10000$. Bilet na czerwony – nic jeśli przekonasz kapitana, ze lód Ci nie straszny. Który wybierasz?

Na krańcu świata przywitał mnie 25. Finał WOŚP. A że gramy do końca świata (i na krańcach świata) to i tu udało mi sie zorganizować mini finał. Przekonałem jeden z backpacerskich pubów i dwa hostele aby dochód z tego dnia przekazały na konto fundacji. Jeden z lokalnych zespołów zaoferowal że dla nas zagra, a ja chciałem podłączyć się pod neta i na telebimach pokazać transmisję z Polski. Chciałem, bo niestety prozak życia trochę ugasił rock’n’rollowy ogień, którym na nowo chciałem rozpalić Ziemie Ognistą. Pub na dzień wcześniej poinformował, że właśnie na niedziele dostali zlecenie na imprezę firmową, więc zarówno dochód, koncert jak i łączenie z Polską z tego miejsca przepadło. Inne miejsca specjalnej radości nie wykazały… Za to zagrały dwa hostele, a że ceny tam nie są niskie, a obłożenie było pełne, więc pod koniec miesiąca dostanę info jaka kwota popłynie dla dzieciaków 🙂 Coś jednak udało się ugrać 🙂

IMG_20170106_125005

IMG_20170106_144353

Znalezione przy wjeździe do portu. Pozostałości wojny o Malwiny.

IMG_20170107_114700

Mapę miasta znajdziesz nie tyko w informacji turystycznej 😉

Na końcu świata spotkałem też Justynę i Łukasza, którzy na rowerach od 6 miesięcy przemierzają droża i bezdroża Ameryki Południowej. Umówiliśmy sie na spotkanie w miejskim campingu. Kiedy drałowałem z kartonem wina na umówioną kolację, obok mnie zatrzymuje się pickupem facet w bieli. Najpierw podwozi na camping, a potem oferuje miejsce w swoim domku na zboczu góry. Tę noc postanowiliśmy spędzić jednak w polskim gronie i tak gadaliśmy do 3:30 nad ranem, po czym oni poszli spać, a ja podłączyłem sie do ogniska lokalsów na brzegu przecudnego strumienia.

IMG_20170109_235919

IMG_20170110_105119

IMG_20170110_054450

Następnego dnia moi rowerzyści pojechali stopem z rowerami (tak, to jest możliwe!) do Buenos bo Justynie konczy się paszport, a ja uderzyłem do mojego Człowieka w Bieli. Po drodze na jednym z przystanków znalazłem kurtkę <3 prawdziwy dar! W końcu nie będzie mi zimno! Augusto ma niesamowite poczucie humoru, mieszka ze swoim synem na szczycie góry. Chałupę postawił sam, a panuje tam klimat prawie jak z gorączki złota z XIX wieku. Nad piecem schną ubrania, przez szpary wieje wiatr i ucieka muzyka z potężnej wieży pod którą podpinamy mojego laptopa i po okolicznych górach przetacza się polska nuta. Miałem tam wziąć prysznic i uciekać, a ostatecznie zostałem 3 dni. Facet ma piekarniczy piec w domu, więc codziennie piekliśmy świerzy chleb, piłami spod zlewu cieliśmy drewno, a piec chajcował na całego. Facet znany jest jako Jezus albo Hombre en Blanco, bo ubiera się calusieńki w białe ciuchy! Nawet kalesony ma białe, a gdyby mógł to miałby też białe buty 😀 Długie włosy, stary backpacker, dobre, otwarte serce. Dom tak gościnny, że jak Meksykańczyk, który nie mógł stąd wyjechać przez dwa miesiące, i mi sie nie chciało schodzić do nizin. Ale trzeba było ruszać… Kierunek – Kanada!

IMG_20170110_120728

Moja szafa z zimowymi ciuchami 😉

IMG_20170110_124007

IMG_20170110_124449

IMG_20170110_132855

IMG_20170110_143425

Jest lato a za oknem śnieżna zadymka. W ciągu jednego dnia w Ushuai może padać deszcz, śnieg i świecić słońce. 

IMG_20170112_121501

IMG_20170112_122635

IMG_20170112_123021

Jedna z legend miejscowych indian (których ostatna przedstawicielka zmarła niedawno) mówi że żaden gringo nigdy na Ziemi Ognistej nie będzie szczęśliwy. Biorąc pod uwagę ceny mogę w to uwierzyć. Ale organizacja i infrastruktura, a co najważniejsze natura ZACHWYCAJĄ!!! Tak mogłyby wyglądać nie tylko końce, ale i środki i początki świata 🙂 I jak to napisała moja koleżanka: „jeśli tak wyglada koniec świata, to piekła też nie mamy powodów się obawiać”.

IMG_20170107_144740

TAGS
RELATED POSTS

SOCIAL COMMENT

LEAVE A COMMENT