W pogoni za zachodzącym słońcem – droga do Rio cz.10
W filmie Casablanca narrator opowiada, że „Gdy zbliżała się II wojna światowa oczy zniewolonej Europy spoglądały z nadzieją lub rozpaczą ku wolnym Amerykom. Lizbona była portem przerzutowym. Nie wszyscy docierali tam bezpośrednio. Wyruszali na mordercze, okrężne szlaki ucieczki. Z Paryża do Marsylii. Przez Morze Śródziemne do Oranu. Potem pociągiem, autem lub pieszo wzdłuż wybrzeży Afryki do Casablanki we francuskim Maroko. Tutaj niektórzy dzięki pieniądzom, wpływom lub szczęściu mogli uzyskać wizy i uciec do Lizbony. A z Lizbony do Nowego Świata. Ale inni czekali w Casablance. Czekali… I czekali… I czekali.” Moja droga do Nowego Świata nie wiedzie przez Lizbonę ale przez Casablance właśnie, ale wierzcie mi lub nie ale mógłbym tu czekać, i czekać, i czekać 🙂 W związku z tym, że do lotu do Rio miałem kilkanaście godzin Royal Air Maroc ogarnęło mi 3* hotel – druga noc w łóżku 😀 A że po drodze z samolotu spotkałem kilku innych wolontariuszy z Rio to po ogarnięciu się uderzyliśmy na miasto. Miasto tysiąca latawców.
Pewnie od Czasu kiedy Humphrey Bogart bajerował tutaj Ingrid Bergman zmieniło się wiele, ale od Czasu PRL nie tak dużo 😀 Urzędnicy – kompletne olewanie wszystkiego. Widzi za oknem znajomego? Nie ma problemu, przestaje Cię obsługiwać i rozmawia z nim przez kilka minut. W kolejce czeka 150 osób? Nie ma problemu, bo zawsze jest Czas na herbatę 😀 Przechodzenie przez drogę to jak wizyta w Azji tylko zamiast miliarda skuterów miliard nic nie robiących sobie z pasów i świateł sygnalizacyjnych samochodów. Klakson i do przodu!
Cokolwiek by się tu nie działo to kolory tego miejsca rozpraszają szarości życia. Stroje, jedzenie, architektura wąskich bazarów i drugiego na świecie meczetu na świecie POWALAJĄ! Wszyscy są uśmiechnięci, radośni, śpiewają, tańczą. Nawet czyściciele butów wyglądają jakby wygrali życie (i nie mówię tylko o pozie dla turystów, ale widać prawdziwą iskrę w ich oczach). Czasu było strasznie mało ale do miasta kolorów (i kontrastów) jeszcze wrócę, więc kamyk z kosmicznego bazaru zabieram ze sobą 🙂 a teraz dalej! W stronę zachodzącego słońca!
Pokój w hotelu opłacony przez Royal Air Maroc 😀 Ciepły prysznic! <3