Komu w drogę temu… trampki!
Dżizas Krajst to już dzisiaj! Tyle lat marzeń, tyle miesięcy planów, tyle tygodni przygotowań i co? I tak wszystko pakuje na ostatni moment 🙂
Ostatnie dni to był czysty sajgon – łatanie dziur (tych u dentysty i tych w wyposażeniu), a na ziemi rozłożone mapy drogowe i jak w 42′ rozkminianie którędy zaatakować żeby przedrzeć się przez całą Europę i dotrzeć na Czas do Lizbony. Pozostało wypełnić portfel garścią dolarów co w okresie wakacyjnym wcale nie jest takie proste! Niby bieda hula po ulicach a w całych Żorach ni ma zielonych! Może ludzie zaczęli grać w Eurobizness prawdziwą walutą? W każdym razie zanim opuszczę granice Polszy muszę w kilka podobizn Franklina się zaopatrzyć, a że w przeciwieństwie do planszówki drugi raz przez start przejść nie mogę żeby te dolce z nieba mi spadły, to czeka mnie jeszcze rajd po kantorowych Januszach Ekonomii.
Były też momenty kiedy przychodził Pan Strach i dziubał kijaszkiem w plecy i do ucha szeptał: „Po co tam jedziesz? I jak, stopem?! Wiesz co się może wydarzyć?! I jak niewygodnie, nawet kilka lat pod namiotem!” Ale teraz już nie ma odwrotu. Wyjeżdżam na wylotówkę i cisnę w stronę zachodzącego słońca. Jestem napięty jak plandeka na żuku i gotowy do działania „jak bulterier, jak wściekły byk, jak Tommy Lee Jones w Ściganym” 🙂
Trzymajta ludziska kciuki! TO SIĘ NAPRAWDĘ DZIEJE! KAMIENIE WRACAJĄ DO DOMU 🙂