Za siedmioma górami, za siedmioma lasami był sobie… kamień
Ale… że o co chodzi?
Ano sprawa jest prosta. Znajomi przyjeżdżając z różnych regionów świata przywozili mi kamienie z miejsc, które chcieliby żebym odwiedził. Z miejsc niezwykłych, niekoniecznie pięknych wizualnie, ale na pewno zapierających dech w piersiach i mocno stymulujących. Miejsc nieoczywistych, magicznych, zmuszających do refleksji, leżących często daleko poza utartymi szlakami wędrówek. Parki narodowe, lodowce, gigantyczne kompleksy fabryk, największe skrzyżowania na świecie, bazary, sierocińce. Dokładnie dokumentowali gdzie leżały (niektórzy nawet dołączali do nich współrzędne geograficzne!!!), ponieważ ja te kamienie… odłożę dokładnie w te miejsce z których zostały porwane 🙂
Kamieni tych uzbierała się już pokaźna garść, więc Czas najwyższy rzucić pracę, pożegnać się ze znajomymi i rodziną i stęsknione kamyki zawieźć z powrotem do domu. Pierwszy skok robimy za Wielką Wodę. W połowie lipca wylatuje do Brazylii, aby tam zwolontariatować świat w skali globalnej i totalnej i przyłożyć swoje wolontariackie dłonie do organizacji olimpiady w Rio de Janeiro. Ale dopiero po jej zakończeniu zaczyna się prawdziwa przygoda. Maksymalnie lowcostowo, autostopem, z plecakiem i namiotem, śpiąc po krzakach i u CSów, łapiąc dorywcze prace w hostelach i farmach ekologicznych kieruje się najpierw na Ziemie Ognistą – kraniec Ameryki Południowej – a potem wzdłuż zachodniego wybrzeża na koło podbiegunowe w Kanadzie. Ile to zajmie Czasu? 2-3-4 lata, a może i całe życie 🙂
To co będzie się tutaj pojawiało traktuje jako dziennik – dla siebie samego (abym na starość nie zapomniał co robiłem i aby w słabszych momentach znaleźć tutaj siłę), dla rodziny i znajomych (żeby wiedzieli gdzie jestem) i dla Was, których to co robię może zainspiruje do rzucenia pracy i spełniania marzeń (np. założenia swojego skalniaka 😀 )